Czy na pewno musisz jechać samochodem?

Wpływ norm społecznych na nasze nawyki

Środek tygodnia. Godzina szczytu w centrum Katowic. Centrum komunikacyjne Górnego Śląska. Autostrada A4, DTŚ-ka, tunel pod Rondem i kilka innych miejsc w pobliżu. Wszystkie stoją w korkach.

Tak wygląda codzienność w wielu polskich miastach. I ma niebagatelny wpływ na klimat.

Ale czy na pewno tak musi być?

Zmiany klimatyczne to poważny problem

Chciałbym w tym miejscu przejść od razu do rzeczy. Ale nie mogę. A wszystko przez polityków.

Temat zmian klimatycznych to istotna sprawa – zarówno dla nas dzisiaj, jak i dla przyszłych pokoleń. Nawet jeśli wielu z nas wolałoby go zignorować i po prostu żyć.

Niestety, włodarze zachodnich społeczeństw albo w ogóle ośmieszają tę kwestię swoimi wypowiedziami, albo swoją hipokryzją zniechęcają nas do działania. Bo jak przeciętny człowiek ma mieć motywację do zmian, gdy większość uczestników dociera na szczyt klimatyczny kordonem spalinowych samochodów? Jak podchodzić do sprawy poważnie, gdy czołowa agitatorka neutralności emisyjnej przemieszcza się z Wiednia do Bratysławy (70 km) prywatnym odrzutowcem?

Nie mam tutaj absolutnie zamiaru rozgrzeszać polityków z ich błędów wizerunkowych i hipokryzji, która za nimi stoi. Po raz kolejny warto po prostu zwrócić uwagę na fakt, że to co istotne, mówią przede wszystkim ludzie nauki, a nie politycy. I choć ci drudzy czasem popełniają sporo wizerunkowych gaf, warto potraktować sprawę poważnie.

Ale do sedna…

Ile samochodów zmieści się w pociągu?

W ostatnich latach (nie licząc nietypowego roku 2020) autostradą A4 na trasie Katowice-Kraków (w obu kierunkach łącznie) przejeżdżało w ciągu doby średnio 40-45 tys. samochodów (źródło). Zakładając, że w każdym samochodzie siedziały dwie osoby (w sporej części pewnie siedziała jedna, w nielicznych więcej niż dwie), daje nam to ok. 80-90 tys. osób dziennie. Każdego dnia spora część tych samochodów spędza nawet kilkadziesiąt minut w korkach.

A to tylko jeden z wielu zakorkowanych kierunków w jednym z licznych (i na pewno nie największym) miast Polski.

Rodzi się więc pytanie: czy ci wszyscy ludzie muszą jechać samochodem?

Zerknijmy więc najpierw na typowe pojemności pociągów PKP Intercity:

  • Pesa DART: ok. 350 osób (60 w pierwszej klasie, 294 w drugiej)
  • Flirt 3: ok. 350 osób na miejscach siedzących (60 w klasie pierwszej i 294 w klasie drugiej)

90 000 ludzi da się więc przewieźć w ok. 260 pociągach.

Korki na torach

Wydaje się sporo, ale powyższe obliczenia są jednak ogromnym uproszczeniem sprawy. Pominąłem kilka istotnych kwestii:

  • Statystyka ruchu na A4 obejmuje przejazdy w ciągu 24 godzin. Należałoby przeprowadzić obliczenia dla każdej godziny osobno, by ustalić ile pociągów potrzeba dla danej pory dnia. Choć pewnie większość z nas domyśla się, że najwięcej przypadłoby na godziny szczytu.
  • Autostradą A4 jeżdżą nie tylko samochody osobowe. Należałoby więc sprawdzić, jaką część dobowych przejazdów stanowią samochody ciężarowe i inne. Swoją drogą, swego czasu nośne było hasło „TIRy na tory”. Oby kiedyś odniosło ono skutek.
  • Przejazd autostradą A4 na trasie Katowice-Kraków nie oznacza, że ktoś jedzie z Katowic do Krakowa i odwrotnie. Dlatego gdyby ktoś rzeczywiście postanowił umieścić pasażerów podróżujących „A-czwórką” na wspomnianym odcinku w pociągach, to powyższe obliczenia na pewno nie są wystarczające do wyciągnięcia trafnych wniosków.

Takich uproszczeń w moim myśleniu jest jeszcze sporo.

Tak czy inaczej, zapewne w tym momencie zdążyliście się już zorientować, że ta analiza miała jedynie pobudzić wyobraźnię i utorować drogę najistotniejszej części tego tekstu.

O tym, co w świecie zachodnim wypada…

Zapewne części z tych przejazdów nie da się uniknąć. Jednak chodzę ostatnio z takimi myślami, że sporo naszych nawyków komunikacyjnych wynika z kilku prostych czynników.

Wychowaliśmy się w społeczeństwie zachodnim. A dodatkowo w dość nietypowym wariancie, w którym część z nas pamięta czasy PRL i gdy skończył się komunizm, zachłysnęliśmy się kapitalizmem z całym dobrodziejstwem inwentarza.

W związku z tym wchłonęliśmy pewne biznesowe nawyki, w tym np. fakt, że nie wypada udać się do klienta inaczej niż samochodem. W poważnej firmie jest nie do pomyślenia, że na spotkanie biznesowe dotrzemy komunikacją miejską. A już na pewno nie zrobi tego prezes firmy lub dyrektor.

Ponadto samochód jest wciąż pewnym symbolem prestiżu. Istnieje spora szansa, że gdy ktoś przyjedzie na spotkanie samochodem, będzie przynajmniej podskórnie czuł się lepszy od osób, które dotarły na miejsce zbiorowym środkiem transportu.

Szybko, szybciej!

Do tego dochodzi tempo życia. Funkcjonujemy w ciągłym pośpiechu. Na samą myśl, że podróż autobusem czy tramwajem może trwać o 15 minut dłużej niż samochodem, odrzucamy tę opcję bez większej refleksji.

Kolejna kwestia to złe doświadczenia z komunikacją publiczną. Autobusy często się spóźniają, kursy mogą wypaść itp. itd.

Zmiana klimatu to nie moja wina!

Pewnie przynajmniej część z nas, gdy myśli o zmianach klimatycznych, ma w głowie w pierwszej kolejności kominy elektrowni węglowych, brudne fabryki, tankowce i kontenerowce. W następnej kolejności przychodzą nam do głowy państwa Dalekiego Wschodu jak np. Chiny, a także ogromne ilości plastiku wpadające do oceanu z rzek w krajach Trzeciego Świata.

Tymczasem my także możemy coś zmienić. Bo choć oczywiście wpływ na przemiany w skali globalnej to zjawisko złożone z wielu czynników, to lokalnie świat zanieczyszczamy sobie my sami. I ten smog, który przez 1/3 roku wisi w naszym powietrzu, nie doleciał do nas z fabryki w Chinach. Zdecydowana większość tego „syfu” pochodzi z kominów naszych domów i wydechów naszych samochodów.

Wykres danych dotyczących pomiarów dobowych PM2.5 w Katowicach w roku 2020
Wykres danych dotyczących pomiarów dobowych PM2.5 w Katowicach w roku 2020 (źródło)

Powyższy wykres pokazuje ile dni w 2020 roku w Katowicach stacja przy ulicy Kossutha 6 meldowała przekroczenia (im kolor jest bardziej czerwony, tym bardziej znaczące jest przekroczenie). Nie wiem, dlaczego brakuje pomiarów z maja i czerwca, jednak można założyć, że byłyby to miesiące w miarę zielone. Niemniej wciąż widać jak na dłoni, że spora część roku jest co najmniej żółta.

Szacuje się, że z powodu złego stanu powietrza w Polsce umiera ok. 50 tysięcy osób rocznie (źródło).

Jedna osoba nic nie zmieni…

…ale kropla drąży skałę. W tak ważnej kwestii nie ma co oglądać się na innych. Mówienie, że decyzja pojedynczej osoby nie sprawi, że będzie lepiej, choć wydaje się mieć sens na pierwszy rzut oka, w praktyce jest samospełniającą się przepowiednią. Bo gdyby połowa ludzi, którzy kierują się takim myśleniem, zrobiła cokolwiek, mielibyśmy do czynienia z rewolucją.

Błędy myślenia

A gdyby tak spojrzeć na pewne kwestie z innej perspektywy?

Bo chociaż dojazd publicznym transportem do pracy faktycznie zajmuje nieco więcej czasu, to w praktyce ma też sporo zalet. Na przykład te kilkadziesiąt minut spędzonych w pociągu lub autobusie, można przeznaczyć na lekturę dobrej książki lub oglądanie seriali w serwisach streamingowych. I nie trzeba wtedy skupiać się na jeździe i irytować się staniem w korku.

Nie zawsze ma to sens…

…ale warto spróbować.

Zdaję sobie sprawę z tego, że w niektórych przypadkach skorzystanie z komunikacji miejskiej jest słabą alternatywą. Na przykład mój dojazd z mieszkania do biura publicznym transportem trwałby ok. 1 godzinę i 15 minut (a samochodem 35 minut).

Ale gdybym pracował w Katowicach i dojeżdżał z mojego mieszkania do centrum, to zdecydowanie wybrałbym komunikację miejską, ponieważ jeżdżenie po centrum w godzinach szczytu to istny horror. A bardzo chciałbym móc czas spędzony w samochodzie zamienić na lekturę książki.

I chociaż nie mamy transportu publicznego na poziomie Japonii, gdzie (podobno) przeprasza się, gdy pociąg spóźni się o kilkanaście sekund, to jednak w ostatnich latach sporo zmieniło się na lepsze. Kilka lat temu, gdy pierwszy raz po przeprowadzce do Katowic skorzystałem z Kolei Śląskich, przeżyłem pozytywne zaskoczenie.

Wiem, że nie wszędzie jest tak dobrze i wciąż wiele miejsc w Polsce jest wykluczonych komunikacyjnie. Ale tam, gdzie się da, naprawdę warto dać szansę lokalnej komunikacji publicznej.

Zachęcam Cię więc do sprawdzenia, jak w Twoim przypadku wyglądają opcje dojazdu transportem publicznym do Twojego miejsca nauki lub pracy.

Może okaże się, że jest to zdecydowanie lepszy wybór?

Udostępnij:

Tomasz

Informatyk z wykształcenia. Programista z zawodu. Hobbystycznie fotograf i grafik komputerowy. Z zamiłowania muzyk grający na instrumentach klawiszowych i gitarze. Entuzjasta nowinek technologicznych. Z wypiekami na twarzy obserwuje kolejne kroki ludzkości w stronę Marsa. W wolnych chwilach słucha różnorodnej muzyki, czyta książki, ogląda seriale i gra w gry komputerowe.

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *